Wszyscy jesteśmy jak wypalone aktywistki, albo o działaniu stresu i wspólnoty

Natalia Sarata | RegenerAkcja
6 min readApr 22, 2020

--

Foto: Hannah Busing / Unsplash

Ostatnio dużo myślę o tym, że w stanie pandemii wszyscy i wszystkie jesteśmy jak aktywistki i aktywiści na progu wypalenia. Podobieństwa między wyczerpaniem w pandemii a wyczerpaniem występującym w wypaleniu w aktywizmie są uderzające, bo mechanizm jest ten sam: to czego doświadczamy jest naturalną reakcją organizmu na przewlekły stres.

Doświadczamy oddziaływania silnego i przewlekłego stresu, czyli docierającego stale do naszego ciała bodźca, który dla naszych ciał jest sygnałem, że stajemy wobec zmiany — a w naszej obecnej sytuacji, że grozi nam niebezpieczeństwo i należy podjąć działania.

Sytuacja pandemii i sytuacja zaangażowania aktywistycznego to na pewno ma wspólne: chroniczny stan mobilizacji, utknięcie w trybie kryzysowym. Dziś wszyscy stoimy na progu wypalenia pandemią.

Być może na podstawowym poziomie nasze organizmy już zaadaptowały się do “nowości” związanych z ochroną zdrowia i życia, do uciążliwości lockdownu: ograniczeń w wychodzeniu z domu dla dużej części z nas, obowiązkowych maseczek i tego, co one utrudniają / ułatwiają, do przepisów na poruszanie się komunikacją miejską i w niej, na korzystanie z parków i lasów, do przepisów na to, jak teraz pracować, ustawiać się w kolejkach, być w relacjach z bliskimi, by nie narazić ich na niebezpieczeństwo, być w relacjach domowych i w pracy jednocześnie, być w pracy i w szkole dzieci w tym samym czasie itp. To wszystko naraz to potężne zadanie adaptacyjne. Wielu z nas już przez nie przeszło, już “ogarniamy” (albo nie i to też zrozumiałe).

Objawy, czyli koszty

Nawet jeśli teraz nie dostrzegamy skutków przedłużającego się wpływu silnego stresu na nasze ciała, to może odczuwacie teraz występujące, trwające lub nasilające się różne jego objawy, np.:

  • podenerwowanie, większa gniewność, łatwiejszy dostęp do złości, wkurzenie jako stan permanentny,
  • duża senność, problemy z obudzeniem się, zasypianiem, głębokim snem,
  • problemy gastryczne, obniżony albo zwiększony apetyt,
  • obniżony nastrój, poczucie rozbicia,
  • unikanie kontaktów z innymi, irytacja bliskimi i innymi ludźmi,
  • zmniejszona wydajność w pracy,
  • trudności ze skupieniem,
  • problemy z podejmowaniem decyzji,
  • poczucie nieustającego zmęczenia i znużenia,
  • problemy skórne,
  • przykurcze mięśni, bóle mięśni, bóle w ciele,
  • migrenowe i niemigrenowe bóle głowy
  • i inne doznania: jakie są wasze?

W ten sposób ciała mówią nam, że jesteśmy w silnym stresie, który doskwiera nam na różnych poziomach: fizycznym i fizjologicznym, emocjonalnym, psychologicznym, poznawczym, duchowym i relacyjnym. Jesteśmy w fazie stresu zwanej wyczerpaniem: to koszt przedłużającej się mobilizacji i wystawienia na niepewność, lęk, na “nie-wiadomo-co-będzie” i “nie-wiadomo-kiedy”.

Nie tylko pandemia

Pandemia jeszcze wyostrza nastawienie do ciała jako zasobu, charakterystyczne dla neoliberalnego podejścia do gospodarowania “zasobami ludzkimi”: to, co dodatkowo dodaje nam stresu poza samą pandemią, to m.in. wywierana przez pracodawców (lub narzucana samym sobie) presja bycia równie produktywnym / produktywną, co przed pandemią (a może nawet bardziej). Nie można zapomnieć także o wymogu ciągłej dostępności i natychmiastowości (przecież nigdzie nie pójdziesz, pracujesz z domu), czy oczywistości bycia w kontakcie przez telekonferencje — ich oddziaływanie na nasz organizm jest niezwykle kosztowne. Taki rodzaj zadaniowego kontaktu przebodźcowuje nas bardzo szybko, to zupełnie inny rodzaj wysiłku poznawczego, w dodatku często nastawiony wyłącznie na produktywność, załatwienie spraw, odhaczenie zadań. Polecam tutaj doskonały tekst Andrew Willisa Garcesa Are your Zoom meetings on Middle Class Standard Time?, który prześwietla sposób pracy charakterystyczny dla telekonferencji z perspektywy nieujawnionej klasowości takiej pracy.

Potrzebujemy w kontakcie społecznym także po prostu bycia w relacji, nie tylko zadaniowości. Potrzebujemy też przestrzeni prywatnej nieskolonizowanej pracą. Choć część z nas przed połową marca marzyła i fantazjowała o pracy z domu, to wielu z nas obecnie doświadcza tego jako ogromnego wyzwania kolonizacji życia domowego życiem zawodowym.

Relacje — wyczerpanie i ulga

Jednym z obszarów, których dotyka przewlekły stres, są relacje z ludźmi, bliskimi i dalszym. Stres jest tak silny, że być może staramy się unikać kontaktów z innymi jako kolejnych wyzwań, wiążących się z pracą emocjonalną, ze skupieniem, współpracą, z wysiłkiem. Jesteśmy bardziej wybuchowe, ludzie nas drażnią. Ale też wobec wzajemnej irytacji odsuwamy się od siebie nawzajem, zranieni, dotknięte, zirytowani i złe na siebie nawzajem. To ważne objawy wypalenia w aktywizmie, albo po prostu: znaczącego przeciążenia stresem.

Jednocześnie to właśnie dobre bycie z innymi: poczucie wspólnoty, zrozumienia, bycie wysłuchanymi, usłyszanymi, podtrzymanymi, wymiana i wzajemność mogą być kluczem do ulgi w sytuacji narażenia na przewlekły stres.

Jedna z teorii psychologicznych — teoria poliwagalna, opisująca działanie nerwu błędnego i związanego z nim układu zaangażowania społecznego — mówi o tym, że relacje społeczne oparte na zaufaniu są dla nas jako ssaków imperatywem (!) czysto biologicznym. Jesteśmy zwierzętami społecznymi, potrzeba zaufania i bezpieczeństwa doświadczanego wspólnie, w relacjach, nie jest fanaberią. Podobnie jak regeneracji ze stresu przez ruch, nasze ciała dla dobrostanu potrzebują poczucia więzi z innymi.

Dlatego mimo wymogu fizycznej izolacji, a być może tym bardziej: w czasie pandemii szukam w zamknięciu szans na kontakty z ludźmi i bycie w relacjach społecznych. Na różne sposoby: podtrzymuję relacje rodzinne czytając siostrzeńcom co wieczór Muminki przez messendżera, rozmawiam z rodzeństwem przez telefon czy inny komunikator, dzwonię do przyjaciółek.

Szukam też możliwości wsparcia i bycia wspartą w szerszej społeczności: w każdy kwietniowy poniedziałek razem z moją partnerką tworzymy na zoomie dla naszych znajomych przestrzeń do rozmowy i podtrzymywania się wzajemnego podczas tzw. spotkań społecznościowych (community meetings). To rodzaj troski o siebie nawzajem, którego wiele osób teraz potrzebuje: bycia w zaufaniu, bez oceniania, w wysłuchaniu albo w towarzyszeniu innym w ich opowieści o wyzwaniach i radościach, w chronionej, świętej przestrzeni — świętej, bo wspólnej. Kończymy po dwóch godzinach z uśmiechami, albo we łzach, albo z ciepłem w splocie słonecznym, albo… — na wszystko tam jest miejsce, to przestrzeń rozmowy, podtrzymania, ale także wspólnego milczenia.

Dodatkowo w środy nadal prowadzę spotkania 4. edycji grupy Wspólna dla zmęczonych aktywistek ❤, które postanowiły trwać w trosce o siebie i siebie nawzajem, nie przerywając spotkań, a przenosząc się na tryb zdalny.

Kolektywna troska, praktykowanie więzi społecznych w sytuacji przewlekłego stresu może sposobem podtrzymania się i siebie nawzajem, gruntowania się, doświadczania ulgi — a na poziomie fizjologicznym uwalniania oksytocyny, hormonu więzi, który jest wspaniałym kortyzolo-killerem.

Oksytocyna obniża poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu, którego przedłużające się wysokie poziomy są dotkliwe i niebezpieczne dla organizmów ssaczych na wszystkich poziomach. Inaczej niż adrenalina, kortyzol opada powoli, długo po ustaniu bodźca (stresora) oddziałuje na nasze ciało.

Poziom kortyzolu obniża również dotyk, pod jego wpływem też uwalnia się oksytocyna. Teraz być może nie możemy wzajemnie sobie dać tyle dotyku, ile byśmy potrzebowały i potrzebowali, ale możemy na pewno więcej czasu poświęcać na relacje robione w rozmowie, w doświadczaniu wspólnoty, w wymianie. Ale także w relacjach ze zwierzętami, psami czy kotami: zabawa z nimi, głaskanie i pieszczoty uwalniają okscytocynę i sprzyjają więzi. Dobra rozmowa z zaufaną osobą, ale też spacer do lasu, bycie w przyrodzie — działają podobnie.

Obejmij się!

Czułe objęcie samych siebie pomaga się ugruntować i zrzucić napięcie (na takiej samej zasadzie działa kołdra obciążeniowa). Możemy się też wspierać w sposób, który proponują Nell & Tish, terapeutki traumy i siostry bliźniaczki, prowadzące instagramowy profil Twinpowerment tutaj.

Tryb kryzysowego zarządzania energią w ciele i przewlekły stres wobec poczucia zagrożenia to stan, którego doświadczamy obecnie bez względu na to, czy jesteśmy aktywistkami czy nie. Wszystkie i wszyscy teraz jesteśmy działającymi osobami zagrożonymi wypaleniem - stoimy na jego progu. Warto sobie pomóc, np. z czułością objąć się na różne sposoby: okładem ze społeczności, okładem z kota, okładem z dłoni, kompresem z wyrozumiałości, plastrem z ruchu czy medytacji. Regeneracja ze stresu jest czymś, co warto robić w trakcie, nie po fakcie. Tym bardziej, że wciąż nie wiadomo, kiedy — i jak — będzie po fakcie.

Natalia Sarata / RegenerAkcja

— — — — — — — — —

Jeśli chcesz śledzić moje działania na bieżąco, regularnie zamieszczam posty na profilu FB RegenerAkcja. Miejsce dla zmęczonych aktywistek i aktywistów, piszę także na niniejszym blogu. Możesz także napisać do mnie i podzielić się swoją historią na regenerakcja@gmail.com.

Wspieram aktywistki i aktywistów, grupy i organizacje w regeneracji i w drodze od wypalenia aktywistycznego do nowego, regeneratywnego modelu zaangażowania społecznego. Towarzyszę organizacjom pozarządowym i grupom nieformalnym w procesach wewnętrznych zmian i w konstruktywnych rozmowach wokół wyzwań. Pomagam organizacjom i grupom budować bezpieczniejsze struktury, w których nie ma miejsca na mobbing i dyskryminację. Prowadzę grupy rozwojowe dla zmęczonych i regenerujących się aktywistek i aktywistów, webinaria, warsztaty i indywidualne konsultacje. Pracuję nad książką o wypaleniu aktywistycznym i regeneratywnym aktywizmie.

--

--

Natalia Sarata | RegenerAkcja

Towarzyszę aktywist(k)om, grupom aktywistycznym i organizacjom w drodze od wypalenia do regeneracji w aktywizmie. FB: facebook.com/regenerakcja