Szranki przeciwko sieciom, czyli o tym, że dzielenie się dodaje, nie ujmuje
Znasz to?
• pokazywanie siebie jako jedynej autorki czy autora sukcesu,
• inspirowanie się innymi, ale przemilczanie ich wkładu,
• zapominanie o podaniu źródła,
• ogłaszanie siebie autorem koncepcji, która jest wspólna,
• niedzielenie się informacją,
• niedziękowanie publiczne za wkład lub dziękowanie tylko wybranym,
• przypisywanie sobie „wymyślenia” czegoś,
• chęć bycia określonym jako ktoś, kto powiedział o czymś „po raz pierwszy”,
• opowiadanie o swoich działaniach, jakby wcześniejsze i czyjeś inne nie istniały,
• zabieranie pomysłów innych osób, by realizować je samodzielnie i bez nich,
• zawłaszczanie pracy innych osób, przypisanie jej sobie itd.
Te podejścia i zachowania to coś, co uważam za jedne z najbardziej wypalających w we współpracy i zaangażowaniu społecznym. Poza stawianiem znaku własności na czymś, co często do nas nie należy, a jest nam jedynie powierzone lub jest wspólne — takie zachowania rozrywają zaufanie w społecznościach aktywistycznych, obniżają potencjał współpracy i przeobrażania świata przez naszą pracę. Przywłaszczają coś, co nie należy do pojedynczej osoby, zapominają o wspólnotowym na rzecz osobistego i indywidualnego, startują w konkursie widoczności i jedno-osobowego liderstwa.
Takie działania i takie nastawienia trzymają nas kurczowo przy wizji zmiany świata przez pojedyncze osoby. Przez czarodziejów, którzy pomysłem i charyzmą zmienią wszystko i się pod tą zmianą podpiszą. Takie podejścia nie pozwalają nam wierzyć, że możliwe są ruchy i inicjatywy, w których zmianę robi wiele osób („leaderfull” lub „leaderless”), lecz każą po raz kolejny podążać za jednym liderem, jedną liderką-generałką. Takie podejścia ignorują dorobek wszystkich tych, na których ramionach stoimy.
Jeśli przypisywanie sobie efektów pracy innych, szczególnie kobiet, realizują mężczyźni, nazywam to „wykolegowaniem”, „przysamczeniem” — często aktywistki i inne osoby uczone jak być dziewczynką czy kobietą traktowane są niekoniecznie jako partnerki w działaniu, ale jako cicha i niedomagająca się uznania darmowa siła robocza napędzająca sukces i widoczność liderów-mężczyzn na pierwszym froncie walk. Dzieje się to, kiedy liderzy ruchów, organizacji, kolektywów, albo po prostu aktywiści grup, nie dostrzegają ani nie cenią pracy emocjonalnej robionej przez koleżanki, kiedy nie uważają za istotny ich merytorycznego wkładu, albo nie traktują wspólnie wypracowanych pomysłów i działań jako rzeczywiście kolektywnych, a raczej jako własny — osobisty — dorobek, do zaprezentowania na forum innych, szczególnie innych kolegów.
Ale tak działa nie tylko przekonanie, że miejsce kobiet i osób wychowywanych do tej roli jest „na zapleczu”, a z ich pracy można korzystać ku osobistej chwale. Tak działa także przekonanie, że to, co indywidualne jest najważniejsze, że sukces jest przyklejony do jednostek, że najważniejsze to wymyślić coś nowatorskiego i to opatentować: hasło, podejście, metodę, narzędzie. A potem na tym zarabiać walutę przekuwaną na wzmocnienie ego.
Tak działa indywidualizm charakterystyczny dla kultury, w jakiej żyjemy. Indywidualizm silnie połączony z kapitalizmem — ten drugi zamiast działać dla dobra wspólnego, każe nam stawiać osobistą pieczęć i stawać z sobą w szranki, nawet w drodze do (deklaratywnie) wspólnotowego celu. Tak jesteśmy uczeni i uczone, gdy np. w szkole wyścigujemy się z sobą na oceny i talenty, a w społecznościach aktywistycznych na pierwszeństwo pomysłów i własność haseł.
Ja sama wciąż odkrywam w sobie obawy przed dzieleniem się wiedzą i umiejętnościami, kontaktami, przed odsłanianiem zaplecza i kierunków, z których przychodzą do mnie inspiracje. Gra we mnie obawa, indukowana ze społeczeństwa, w którym żyjemy, że jeśli się podzielę, opowiem o swoich inspiracjach, tym, co wymyśliłam sama i od kogo coś wiem, to mi zabraknie, to nie najem się swoim kawałkiem tortu. Ale też, że okaże się, że sama wielu rzeczy nie wymysliłam ergo nie jestem najmądrzejsza. Niekiedy budzi mnie to w nocy, czuję wtedy, jakim ciężarem jest dla mnie nastawienie „konkursowe”, także w aktywizmie.
Czasem naprawdę muszę z sobą pogadać, żeby przełamać tę obawę, tak głęboko ten degradujący wspólnotowość „wyścig” na wartość i mądrość siedzi w głowie, sercu i ciele. To dlatego tak często opowiadam, skąd wiem i od kogo się uczę, kto mnie inspiruje. Dlatego polecam książki, pokazuję inicjatywy, które mnie zachwycają, dzielę się źródłami, podaję tytuły i autorki. Robię to szczególnie wtedy, kiedy czytam coś albo oglądam i pojawia sie myśl „skitram to w moim małym skarbczyku na dnie i z nikim się nie podzielę, zachowam to tylko dla siebie”.
To nie jest konkurs, ani bieg do mety w konkursie indywidualnym. Zmiana, na której nam zależy, może się dokonać tylko, jeśli wyskoczymy z indywidualistycznego podejścia do osiągnięć, dorobku, jesli będziemy mówić, od kogo się uczymy, z kim, co nas inspiruje i jak dochodzimy we wspólnej dyskusji do wniosków, które są wspólne.
W moim prywatnym języku aktywistyczno-życiowym nazywam to „oddawaniem creditsów”, od fragmentu, który często pojawia się w angielskojęzycznych książkach, „Credits”. Osoby piszące sygnalizują, od kogo i skąd wiedzą rzeczy, które wiedzą i im za to dziękują. Mniej ma ta część wspólnego z kredytem jako narzędziem finansowym, a więcej z ujawnianiem własnego procesu uczenia się, które zawsze jest kolektywne i bazuje na wiedzy i umiejętnościach nie tylko własnych, ale także zaciągniętych od innych.
Jestem przekonana, że dzielenie się i pokazywanie inspiracji, współpraca i wzajemne docenianie jest kluczem do odbudowy zaufania do siebie. Nie „wykolegowywanie” i „przysamczanie”, a właśnie „oddawanie creditsów” i dzielenie się czymś, czego nie zabraknie dla nikogo, w zaufaniu i otwartości. Tego zaufania, a z nim także możliwości oparcia się na sobie, potrzebujemy teraz bardzo.
Dlatego uruchamiamy newsletter RegenerAkcji, będę i będziemy się w nim dzielić tym, co wiemy i umiemy, będziemy Was zapraszać do dzielenia się i puszczania dalej w społeczności aktywistyczne potencjału zaufania i oparcia, wzajemnego wsparcia, ponad wyuczonym zadaniem „zagarniania pod siebie”. Na przekór temu, co w nas gada, by się nie dzielić i by mieć na własność.
Chcesz wziąć w tym udział? Zapisz się na newsletter RegenerAkcyjny już dziś. Link: tinyurl.com/alr62q9u
Natalia / RegenerAkcja
Fundacja jest organizacją pożytku publicznego, możesz przekazać swój 1%, aby wesprzeć nasze działania. Nr KRS: 0000290372
— — — — — — — — —
Wspieram aktywistki i aktywistów, grupy i organizacje w regeneracji i w drodze od wypalenia aktywistycznego do nowego, regeneratywnego modelu zaangażowania społecznego jako zapowiedzi wspólnot z przyszłości. Prowadzę grupy rozwojowe dla zmęczonych i regenerujących się aktywistek i aktywistów, webinaria, warsztaty i indywidualne konsultacje, organizuję wsparcie psychologiczne i interwencję kryzysową w związku z kryzysami w aktywizmie. Działam szczególnie z aktywistkami i aktywistami z grup mniejszościowych. Pracuję nad książką o wypaleniu aktywistycznym, regeneratywnym aktywizmie i aktywistycznych wspólnotach z przyszłości. Towarzyszę organizacjom pozarządowym i grupom nieformalnym w procesach wewnętrznych zmian i w konstruktywnych rozmowach wokół wyzwań. Pomagam organizacjom i grupom budować bezpieczniejsze struktury, w których nie ma miejsca na mobbing, dyskryminację, wyzysk.
Jeśli chcesz śledzić moje działania na bieżąco, regularnie zamieszczam posty na profilu FB RegenerAkcja. Miejsce dla zmęczonych aktywistek i aktywistów, piszę także na niniejszym blogu. Możesz także napisać do mnie i podzielić się swoją historią na regenerakcja@gmail.com