Dzwoni wypalenie do organizacji, czyli 6 powodów, dla których self-care w aktywizmie nie działa
Podeszła do mnie po spotkaniu o wypaleniu i regeneracji w aktywizmie, które prowadziłam. Działaczka z małej miejscowości. Od lat mobilizuje społeczność, organizuje wspólnotowe wydarzenia, zajmuje się papierami organizacji, zdobywa pieniądze na działania, rozlicza. Wykończona, potrzebująca wsparcia. Chwilę opowiadała mi o swojej kondycji i zapytała na koniec: “Czy oddychanie mi pomoże?”. Zawstydziłam się trochę, że podczas spotkania tak lekko zaproponowałam świadomy oddech jako wsparcie w regeneracji, a tu dociera do mnie sygnał o poważnym kryzysie psychofizycznym. Działaczka zdecydowanie i natychmiast potrzebowała lekarza, zadbania przede wszystkim o swoje zdrowie i swoje potrzeby — w dalszej kolejności być może także technik oddechowych i innych sposobów wspierania relaksu, jeśli sama uznałaby je za pomocne. Ale one same nie wystarczą. Co więcej: sam lekarz nie wystarczy. Trzeba zmian w całej grupie, organizacji i ich ekosystemie, żebyśmy nie zostawały same i sami ze swoim wypaleniem.
Aktywiści i aktywistki sygnalizujący wypalenie aktywistyczne (activist burnout) to bardzo ważny sygnał — dla całych organizacji. Możemy oczywiście sami się sobą zająć, uczyć zatrzymywać, relaksować, oddychać. Ale samo dbanie o siebie (self-care): zajęcie się własnym stresem, ciałem, joga, medytacja, oddychanie, ruch czy xanax, nie pomogą na wypalenie w aktywizmie - jeśli to, co nas wypala, to sposób działania całych organizacji i sektora obywatelskiego. Jeśli grupy i organizacje — sektor — nie odbiorą tego połączenia od zmęczonych aktywistek, to nie pomoże “autonaprawczy”, aktywistyczny urlop i self-care odmieniany przez wszystkie przypadki. Jeśli nie wprowadzimy zmian w całej grupie, organizacji, sektorze, to czy będzie jeszcze w ogóle jakaś “przyszłość sektora”?
Bardzo często kwestię wypalenia w aktywizmie, a także konsekwencje tego stanu, zostawia się aktywistkom, działaczom do samodzielnego poradzenia sobie. Wypalenie aktywistyczne często uważamy za prywatną sprawę, coś, co nie dotyczy grupy, ale przydarza się pojedynczej aktywistce czy społecznikowi. „Najwyraźniej ta osoba nie wyhodowała sobie „grubej skóry”, „nie wytrwała”, „była za słaba”, „nie dała rady tej robocie”.
Wypalenie w aktywizmie staje się tym samym czymś, czym mamy zająć się sami, w zaciszu „aktywistycznego urlopu”, albo (jeśli ktoś ma taką możliwość) na L4. „Wypaliłaś się? Straciłeś poczucie sensu? Skutki chronicznego stresu zjadają ci ciało i ducha? Poradź sobie, zajmij się tym sama, odpocznij, a jak się ogarniesz, to wróć do nas”. Oznacza to, że mamy się sami „naprawić” poza organizacją, grupą czy ruchem, zregenerować, a potem w pełni sił wrócić i działać dalej dla Sprawy. To tak nie działa.
Dlaczego zatem self-care nie pomaga na aktywistyczne wypalenie? Bo ono dzieje się w organizacjach, w grupach, w ruchach i to ma na nasze wypalanie — i dochodzenie do siebie — przemożny wpływ.
Jakim czynnikom warto się przyglądać szczególnie, poza czynnikami indywidualnymi? Warto mieć świadomość systemowego charakteru wypalenia aktywistycznego. Systemem, w jakim działamy, zajmę się w osobnym poście. A poniżej wymieniam sześć kwestii, które dotyczą poziomu organizacyjnego — a więc szerszego, niż tylko nasza własna odporność psychiczna, które mają niebagatelny wpływ na nasze wypalanie się w organizacjach i aktywistycznych grupach. Co w istocie do nas dzwoni, kiedy słyszymy, że nasz kolega zza biurka w organizacji, albo koleżanka aktywistka się wypaliła?
- Kult przepracowywania pod rękę z kulturą samopoświęcenia
Cenienie zapracowywania się jest jednym z kluczowych czynników wspierających wypalającą „kulturę” grupy czy organizacji — całego naszego społeczeństwa zresztą. Kult przepracowywania się układa się jak puzzle zarówno z rynkowym nakazem produktywności i efektywności, jak i z „kulturą męczennictwa”, powszechną w środowiskach aktywistycznych. Dodajmy do tego za dużo spraw do zrobienia, pracę pod presją czasu jako normę, a także nieformalny, regularny konkurs na „nie śpię, bo organizuję” i katastrofalny efekt murowany. (Jeśli oczekujesz od siebie — lub jeśli grupa wymaga od ciebie — ograniczania snu na rzecz Sprawy, to działa to przeciwko Twojemu aktywizmowi i Sprawie, a nie na ich rzecz).
2. Niewystarczające docenianie i punktowanie potknięć
To, że tak rzadkie jest w naszych grupach i organizacjach docenianie i dziękowanie za naszą pracę, za wkład, za obecność, czyli niska kultura doceniania — ma ogromny wpływ na szybkość i stopień wypalania się. Uznanie, widoczność, docenienie to zwykła ludzka potrzeba, nie musimy się jej wstydzić, warto ją zaspokajać sobie i wspierać w niej innych. Nie jest to proste i domyślne, bo żyjemy w społeczeństwie, w którym “kultura czerwonego długopisu” jest szczególnie popularna — i przezroczysta, a docenianie czyjejś pracy często traktowane jest jak uszczerbek na własnym kawałku tortu uznania. Popracujmy nad tym, szukajmy tego, co jest fajne, a na błędach się uczmy, nie używajmy ich do punktowania innych.
3. Brak wsparcia i poczucia wspólnoty
Ograniczone lub zrujnowane zaufanie w grupie czy ruchu, nieistniejąca otwarta komunikacja, bierna agresja, nierozwiązywane, przemilczane i usankcjonowane konflikty interpersonalne — coś, co jest niezwykle powszechne, co jest naszym aktywistycznym „słoniem w pokoju”, mi samej jest bardzo dobrze znane. Te rozmowy są nam bardzo potrzebne. Otwierajmy, nazywajmy, uczmy się komunikacji, której celem jest bycie w tym razem w zaufaniu oraz zmiana społeczna.
4. Nadużycia w grupie, mobbing w organizacji, molestowanie, brak troski o bezpieczeństwo
Nie mogłabym tego podkreślać częściej: przeciwdziałanie mobbingowi, dyskryminacji i molestowaniu jest obowiązkiem organizacji jako pracodawców, wynikających z Kodeksu Pracy. Mimo to często mówienie o przekraczaniu granic, ujawnianie mobbingu bywa widziane jako tworzenie zagrożenia dla sektora. Twoja organizacja nie jest pracodawcą? Czy na serio taki sektor chcemy tworzyć, w którym mobbing jest często tajemnicą tylko poliszynela? Milczenie czy zamiatanie pod dywan podtrzymuje status quo, dokłada cegiełkę do opresji. Bezpieczeństwo od przemocy i naruszania granic powinno być tą zmianą, jaką chcemy widzieć w aktywistycznym świecie — bez względu na to, czy z aktywistkami i aktywistami łączy nas umowa o pracę, wolontariacka czy zlecenie — czy też po prostu wspólna Sprawa.
5. Niewielkie lub żadne wynagrodzenie za pracę, nierówności płacowe, bagatelizowanie praw pracowniczych
Tak, pieniądze w organizacjach i we współpracy są ważne, nie tylko w tym, co robimy dla innych, także w tym, jak organizacje płacą nam za to, co robimy. Mam na myśli taki rodzaj wynagrodzenia, który nie jest własną satysfakcją, docenieniem werbalnym przez inne osoby — chodzi mi, owszem, o kasę. (Inny rodzaj wynagrodzenia, bardzo ważny i jednocześnie taki, którym nie można się najeść, jeśli nie masz innych źródeł utrzymania: patrz punkt 2). A także o uregulowanie kwestii nadgodzin, urlopów, opłacania składek, rodzaju umów…
6. Niski wpływ na pracę, brak autonomii w działaniach, mikrozarządzanie
Jeśli musimy robić rzeczy koniecznie tak, „jak się przyjęło”, jak pracodawca czy sponsor wymaga, jeśli nieustannie musimy się dostosowywać, jesteśmy poddawani „mikrozarządzaniu” przez szefowe / szefów, albo kolegów / koleżanki w aktywizmie, a nasza wolność do zdecydowania o pracy sprowadza się do wyboru fontu w dokumencie (a i tu czasem decyzja nie zależy od nas) — poczucie trybika w maszynie może być rujnujące dla naszego zaangażowania, prowadząc do wypalania się. Aby się nie wypalać, musimy mieć przestrzeń na decyzyjność i niezbędny poziom autonomii.
Dlatego, by poradzić sobie w wypaleniem, musimy zadbać nie tylko o nasz osobisty dobrostan. Narzędzia dbania o siebie są bardzo ważne, ale samodzielnie nie pomogą. Możemy budować własną rezyliencję, ale warto zastanowić się także, jak zadbać o rezyliencję grupy, organizacji (w kierunku tzw. collective care, wzajemnej, wspólnotowej troski). Dlatego kiedy słyszymy, że w naszej organizacji czy grupie ktoś mówi „wypaliłam się, muszę zrobić sobie przerwę”, to tak jakby lampka alarmowa rozbłysła na mapie naszej organizacji. Jeśli dzwoni do nas taki alarmowy telefon, to kultura naszej grupy jest potencjalnie wypalająca dla wszystkich osób w niej działających, nie tylko dla tej jednej osoby.
Sygnał o wypaleniu poszczególnych aktywistek czy aktywistów powinien mobilizować całą organizację do zmiany. Bo być może za jakiś czas taka przemęczona osoba nie będzie miała już do czego wrócić. Jako osoby zarządzające grupą, organizacją, instytucją, jako współspołecznicy i współdziałaczki potraktujmy sygnał o wypaleniu aktywistycznym nie jako oznakę osobistej nadwrażliwości, braku wyporności czy (co częste) fanaberię: to dla nas hojna informacja zwrotna. Coś musi się zmienić. My musimy wspólnie zmienić sposób funkcjonowania grupy. Organizacji. Sektora. Żeby żadna z nas i żaden z nas nie został sam z zadaniem zregenerowania się. Kto, jeśli nie my, może odebrać ten telefon?
Natalia Sarata / RegenerAkcja
Wspieram aktywistki i aktywistów, grupy i organizacje w regeneracji i w drodze od wypalenia aktywistycznego do nowego, regeneratywnego modelu zaangażowania społecznego. Towarzyszę organizacjom pozarządowym i grupom nieformalnym w procesach wewnętrznych zmian i w konstruktywnych rozmowach wokół wyzwań. Pomagam organizacjom i grupom budować bezpieczniejsze struktury, w których nie ma miejsca na mobbing i dyskryminację. Prowadzę grupy rozwojowe dla zmęczonych i regenerujących się aktywistek i aktywistów, webinaria, warsztaty i indywidualne konsultacje. Pracuję nad książką o wypaleniu aktywistycznym i regeneratywnym aktywizmie.
Jeśli chcesz śledzić moje działania na bieżąco, regularnie zamieszczam posty na profilu FB RegenerAkcja. Miejsce dla zmęczonych aktywistek i aktywistów, piszę także na niniejszym blogu. Możesz także napisać do mnie i podzielić się swoją historią na regenerakcja@gmail.com.