Photo by David Menidrey on Unsplash

Aktywizm niedostosowany do życia, czyli o normie zdrowia i sprawności

Natalia Sarata | RegenerAkcja
7 min readJan 27, 2021

--

Aktywistko o normatywnym ciele, osobo aktywistyczna, która jesteś zdrowa, aktywisto bez niepełnosprawności — myślałaś kiedyś o tym, że aktywizm osób z “niepełnosprawnościami” i osób chorujących jest także Twoją sprawą?

Jako osoba tzw. pełnosprawna, sojuszniczka osób niewpisujących się w kulturową normę “zdrowia-i-sprawności” chcę, żebyśmy o tym rozmawiały i rozmawiali: to wspólna sprawa, kluczowa bez względu na to, czego Twój kawałek aktywistycznego komosu dotyczy.

Ableizm i norma zdrowia-i-sprawności mieści się nie na peryferiach aktywizmu, tam gdzie społeczeństwo odsyła osoby z niepełnosprawnościami i chorujące, ale w samym jego sercu.

Jesteśmy nauczone myśleć, że aktywizm osób z “niepełnosprawnościami” nie ma nic wspólnego z nami, gdy nie jesteśmy osobami o alternatywnej mobilności, sensoryce, neurotypie (ADHD, spektrum autyzmu, wysoka wrażliwość), nienormatywnej sprawności. Przegapiamy w ten sposób jedną z centralnych kwestii przeciążania się i nadużywania siebie i innych w zaangażowaniu społecznym: ableizm (czyt. ejblizm, od ang. able — sprawny, zdolny coś zrobić), czyli założenie, że w społeczeństwie wszyscy jesteśmy sprawni i zdrowe oraz wynikającą z niego konsekwencję: ciało inne niż pancerne i mega fit jest ciałem i obywatelką/lem drugiej kategorii.

Ableizm to ideologia przenikająca nasze życie, informująca, że normalne, dobre i ważne ciało jest tylko ciało zdrowe, pełnosprawne, wolne od chorób i typowe. “Zdrowe”, “pełnosprawne”, “typowe”, “normalne” — powinnam pisać te słowa w nawiasach, bo ani te słowa nie są prawdziwe, ani neutralne: to, co zdrowe i normalne jest określane społecznie, granica między sprawnością a niepełnosprawnością jest bardziej płynna niż ta wskazywana przez komisje orzekające. Norma zdrowia i sprawności jest przy tym jasno zakreślana, choć osoby, które nie są niepełnosprawne i nie są chorujące tych wskazówek często nie są świadome: brak podjazdów i tłumaczenia na PJM, specjalne seanse kinowe z audiodeskrypcją, schody do instytucji z nazwy dostępnych publicznie to najczęściej wskazówki czytelne tylko dla tych, których bezpośrednio dotyczą. Niekonieczność odbierania tych wskazówek to przywilej: nie musisz zwracać uwagi i angażować energii w zmaganie się z czymś, co ciebie nie dotyczy. Możesz o tych wyzwaniach i zmaganiach nie wiedzieć i nie musisz ich uwzględniać w swoim codziennym krajobrazie.

Ableizm wyraża się nie tylko / aż w “niedostosowaniu” przestrzeni aktywistycznych: aby dotrzeć na spotkanie kolektywu, trzeba pokonać schody bez windy, nie ma pętli indukcyjnej, nikt nie stosuje w komunikatach tzw. prostego języka. Norma zdrowia i sprawności rzeczywiście urządza tę przestrzeń od aktywizmu fizycznie, wyłączając różne grupy osób z samej możliwości dostępu do niej. Kiedy ostatnio pomyślałyście o tym, że udział w spotkaniu kolektywu chciałaby być może wziąć osoba Głucha? Czy osobom na wózku nie zależy na klimacie? Czy działaczki chorujące przewlekle są jedynie swoją chorobą i tylko nią sie zajmują w aktywizmie, a nie leży im na sercu los zwierząt? Dlaczego osoby z niepełnosprawnościami czy chorujące są do pomyślenia w aktywizmie niemal wyłącznie wtedy, gdy działają w bańce “niepełnosprawności” czy “choroby”? W taki sposób, często nieurefleksyjniony, bronimy osobom o nienormatywnych ciałach wstępu do “naszego” aktywizmu. Nie biorąc tego pod uwagę wzmacniamy wizję przyszłego świata, w którym nie ma miejsca na ciała i osoby inne, niż uważane za zwykłe i normalne.

Ableizm przenika też do samego aktywizmu jako sposobu wspólnego działania, urządza nam tę przestrzeń mentalnie i behawioralnie, pod względem norm i sposobów działania. Ustawia pomnik spiżowy turbo bohaterce i bohaterowi ze stali, który wszystko zawsze może, udźwignie, wszędzie dotrze, jest niezniszczalna psychicznie, albo ma kasę na dojazd i wsparcie psychologiczne. Tam, gdzie pełna “sprawność”, pełne (!) “zdrowie”, “wydajność” ponad normę i “produktywność” są jednocześnie zasadą, aspiracją, fetyszem, kłamstwem i przymusem, osoby, które się w domyślne rozumienie tych norm nie wpisują, nie ma miejsca. Dotyczy to także aktywizmu.

Społeczności aktywistyczne są tymczasem pełne osób w kryzysach zdrowotnych różnego rodzaju, choćby zdrowia psychicznego, będących konsekwencją zaangażowania społecznego w walkę o lepszy świat. Co się z nimi / nami dzieje? Czy osoby, ciała, psychiki, bodyminds, które “nie nadążają”, nie są “produktywne”, nie mogą brać kolejnych działań, albo muszą część odpuścić — nie mogą już być członkiniami naszych społeczności aktywistycznych? Czy tylko w taki sposób, sprawnie i w tempie, można być w zaangażowaniu społecznym?

Ableizm, który jest opowieścią o świecie samych sprawnych osób, to podejście opresyjne i bezlitosne: aby brać udział, mieć prawo przynależności do kolektywu, czuć się członkinią grupy, mamy dorównać normie sprawności niedostępnej na dłuższą metę dla nikogo. Często w związku z tym staramy się nie słyszeć swojego zmęczenia, albo uważać je za wstydliwą kwestię, ignorujemy wyczerpanie innych, nie zwracamy uwagi na swój stan psychiczny, działamy mimo przeciążeń — nadużywamy ciała i zdrowia własne i innych. W takim układzie bowiem to my mamy dostosować siebie do tej normy, albo odpaść. Norma produktywności, ableistowska i wykluczająca wiele osób, przesiąka nasze aktywizmy. Na nienormatywne ciała, nienormatywne okablowanie nerwowe czy wyzwania psychiczne — czy po prostu i jedynie zmęczenie — jest niewiele miejsca w instytucjach i systemie prawnym regulującym działania sektora pozarządowego, ale nie ma go też często bliżej nas i na co dzień: w naszych własnych społecznościach aktywistycznych.

Ableizm jest jedną z centralnych ideologii leżących u podstaw wypalania w aktywizmie. Jeśli aktywizm mogą robić tylko sprawni i zdrowi, tylko szybkie i efektywne osoby, to albo przemilczamy swoje wyzwania w aktywizmie, albo odpadamy przeciążone, jeśli w ogóle wcześniej dołączymy. W centrum społeczności aktywistycznych powinna znaleźć się troska o przełamanie tej opresji, która szeroko wyłącza znaczące części społeczeństwa z udziału i obywatelstwa. Czas urefleksyjniać ableizm i oczekiwanie, że wszystkie jesteśmy sprawne, że żaden z nas nie choruje, że aktywizm polega na “dawaniu rady”, “nadążaniu za tempem”. Czyje to jest tempo tak właściwie?

Często przychodzimy do zaangażowania społecznego z mniejszościowych, opresjonowanych pozycji, a w ruchach szukamy wspólnot, które pomogą nam dochodzić do siebie — nie tylko w podstawowym wymiarze dochodzenia do zdrowia, ale też w rozumieniu healing i healing justice: wspólnot wspierających w zdrowieniu i regeneracji ze skutków stresu mniejszościowego, historycznych opresji, traumy przemocy motywowanej uprzedzeniami, transfobią, rasizmem, seksizmem czy samym ableizmem.

Większość znanych mi osób wchodzi w przestrzenie aktywistyczne, tęskniąc za miejscem zdrowienia i regeneracji, ale nasze ruchy są często przesycone jeszcze większym natężeniem ableizmu i wypalenia, niż zdrowienia i regeneracji. Pracujemy, pracujemy i jeszcze więcej pracujemy, nieustannie z miejsca kryzysu. Zdrowienie i regeneracja są unieważniane jako nieadekwatne, zarezerwowane dla ludzi z kasą, jako indywidualna odpowiedzialność, coś co robisz na boku, w wolnej chwili. Nasze ruchy do tego stopnia działają w wypalającym tempie, tak mało w nich miejsca na żałobę, gniew, traumę, duchowość, niepełnosprawność, starzenie, rodzicielstwo czy chorobę, że wiele osób odchodzi w miarę, jak się starzeje, zaczyna mieć dzieci, zachorowuje lub rozchorowuje się bardziej, staje się bardziej niepełnosprawna — albo po prostu dlatego, że nie daje już rady być na spotkaniach dwanaście razy w tygodniu (tłum. Natalia Sarata).

Leah Lakshmi Piepzna-Samarasinha, Czarna queerowa aktywistka z niepełnosprawnością i współtwórczyni koncepcji i praktyki disability justice, tak właśnie pisze w swojej niesłychanie istotnej książce Care Work. Dreaming Disability Justice (Arsenal Pulp Press, Kanada 2018). Pisze o ableizmie, który przenika do kości model aktywizmu nastawionego na “zasuw” i model aktywizmu, który pozostawia “na potem” kwestię przeciążania oraz odpowiedzialności wspólnot za dobrostan.

Norma wydajności i produktywności w aktywizmie jest normą wykluczającą i wypalającą, nie tylko w związku z jej korzeniami w wyzysku turbokapitalizmu — z takich pozycji ja sama także produktywność jako normę kontestowałam i nadal to robię. Niemniej to podział starszy niż kapitalizm. Lektura Care Work i uczenie się od aktywistek o alternatywnej motoryce i sensoryce, Katarzyny Żeglickiej, Katarzyny Bierzanowskiej czy Ewy Furgał pomaga mi widzieć te korzenie głębiej, w rozróżnianiu na naszych i obcych, na lepszych i gorszych, na ciała normalne i nienormalne — na tych chcianych i tych wyłączanych ze wspólnoty. Od normy zdrowego i pełnosprawnego ciała jest niedaleko do obowiązku posiadania ciała białego, cispłciowego, “legalnego”. Ableizm i norma zdrowia-i-sprawności nie mieści się na peryferiach aktywizmu, tam gdzie społeczeństwo odsyła osoby z niepełnosprawnościami i chorujące, ale w samym jego sercu.

To rozróżnienie na ciała przystające i nieprzystające to także refren, który powtarza się w samym rdzeniu aktywizmu, choć przecież wielka część tego zaangażowania społecznego jest właśnie po to, by stał się on melodią zamierzchłej przeszłości:

O tych i innych kwestiach będę miała możliwość posłuchać i porozmawiać już w piątek 28 stycznia 2021 roku w live’ie na FB “Równo rok: zmęczenie aktywistyczne”, na zaproszenie Katarzyny Bierzanowskiej, aktywistki z Warszawy, założycielki inicjatywy Pełnoprawna, działaczki praw człowieka, trenerki i tłumaczki. Będę słuchała i wymieniała się wątkami z Katarzyną Bierzanowską własnie, a także z Katarzyną Żeglicką, aktywistką z Krakowa, współzałożycielką (nieistniejącego już) stowarzyszenia kobiet z niepełnosprawnościami Strefa Wenus z Milo, członkinią grupy Artykuł 6, performerką, trenerką WenDo. Serdecznie Was też zapraszam!

Natalia Sarata
fundacja RegenerAkcja

Fudnacja jest organizacją pożytku publicznego, możesz przekazać swój 1%, aby wesprzeć nasze działania. Nr KRS: 0000290372

— — — — — — — — —

Wspieram aktywistki i aktywistów, grupy i organizacje w regeneracji i w drodze od wypalenia aktywistycznego do nowego, regeneratywnego modelu zaangażowania społecznego jako zapowiedzi wspólnot z przyszłości. Prowadzę grupy rozwojowe dla zmęczonych i regenerujących się aktywistek i aktywistów, webinaria, warsztaty i indywidualne konsultacje, organizuję wsparcie psychologiczne i interwencję kryzysową w związku z kryzysami w aktywizmie. Działam szczególnie z aktywistkami i aktywistami z grup mniejszościowych. Pracuję nad książką o wypaleniu aktywistycznym, regeneratywnym aktywizmie i aktywistycznych wspólnotach z przyszłości. Towarzyszę organizacjom pozarządowym i grupom nieformalnym w procesach wewnętrznych zmian i w konstruktywnych rozmowach wokół wyzwań. Pomagam organizacjom i grupom budować bezpieczniejsze struktury, w których nie ma miejsca na mobbing, dyskryminację, wyzysk.

Jeśli chcesz śledzić moje działania na bieżąco, regularnie zamieszczam posty na profilu FB RegenerAkcja. Miejsce dla zmęczonych aktywistek i aktywistów, piszę także na niniejszym blogu. Możesz także napisać do mnie i podzielić się swoją historią na regenerakcja@gmail.com

--

--

Natalia Sarata | RegenerAkcja

Towarzyszę aktywist(k)om, grupom aktywistycznym i organizacjom w drodze od wypalenia do regeneracji w aktywizmie. FB: facebook.com/regenerakcja